03.01.2019
Swoją ciekawością świata zarażają innych, są źródłem inspiracji i motywatorami ciągłego rozwoju. Sprawiają, że niemożliwe staje się możliwe. Życzymy wszystkim bycia częścią takiego zespołu, jak nasz.
Magazyn Gala grudzień 2018, „Jesteśmy strategami” – wywiad z Panią Kariną-Dudek Miracką oraz doktorem Krzysztofem Mirackim, założycielami i właścicielami Kliniki Miracki.
Kilka godzin temu wysiedliście z samolotu. Podróże są dla Was ważne?
KARINA DUDEK-MIRACKA: Oboje lubimy podróżować, chyba dlatego, że fajnie jest być w drodze. Oboje jesteśmy głodni rzeczy dalekich, ciekawi świata. Wyjazdy są ściśle wpisane w nasz grafik. Tak się szczęśliwie ułożyło w życiu, że sporo czasu spędziliśmy poza Polską, mieszkaliśmy w różnych krajach. Każdy język, każdy nowy kierunek, każdy nowo poznany człowiek otwiera nam kolejną małą szufladkę.
KRZYSZTOF MIRACKI: Rzeczywiście podróże poszerzają horyzonty, dzięki nim możemy na wiele rzeczy spojrzeć z innej perspektywy. Z drugiej strony to dla nas wyjątkowy czas, kiedy mamy szansę spokojnie ze sobą porozmawiać. Na co dzień jesteśmy pochłonięci pracą, zabiegani. Mimo, że pracujemy razem każde z nas jest zajęte swoimi sprawami. Dopiero w trakcie podróży możemy przedyskutować to, co leży nam na sercu. Wtedy rodzą się pomysły na to, co dalej.
To właśnie dalekie kraje są Waszym źródłem inspiracji?
K.D.M.: Często słyszymy pytanie o to, co jest naszą inspiracją, na kim się wzorujemy. Chyba na nikim. Niewiele osób wie, że jeżeli w ogóle mamy jakąś inspirację, to tą pierwszą była klinika medycyny estetycznej w Tajlandii.
K.M.: Wbrew pozorom Tajlandia to bardzo rozwinięty kraj. Faktycznie, podczas naszego kilkuletniego pobytu w Bangkoku zrodził się pomysł na stworzenie kliniki, w której na wzór tajskiego szpitala medycyną estetyczną zajmują się lekarze. To było prawie 20 lat temu, wtedy korzystano już tam z laserów, co w Polsce dopiero raczkowało. W Tajlandii zainspirowaliśmy się medycyną estetyczną, ale też zaawansowaną technologią używaną do leczenia pacjentów.
Czy to właśnie pasja do najnowszych technologii nadal dziś decyduje o sukcesie Kliniki Miracki?
K.D.M.: Jak opętani inwestujemy we wszystko, co jest najnowocześniejsze na świecie: produkty, urządzenia i technologie. Prywatnie jesteśmy gadżeciarzami. Kochamy wszystko, co najnowsze, najlepsze, najszybsze. Tak też działamy w sektorze medycyny estetycznej. Jeździmy po wszystkich kontynentach, uczestniczymy w każdym kongresie i jeżeli tylko jest coś nowego, często idziemy od razu do producenta i pytamy: „Kiedy będzie gotowe?”. To dlatego jesteśmy kojarzeni z nowymi technologiami. Ale myślę, że tak naprawdę jesteśmy unikatowi, bo po prostu stawiamy na bardzo wysoki standard. Jesteśmy niezwykle krytyczni i wymagający w stosunku do samych siebie i do siebie nawzajem. Tak też dobieramy zespół.
K.M.: Traktujemy to bardzo poważnie. Uważamy, że medycyną estetyczną powinni zajmować się wyłącznie lekarze, i na tym zbudowaliśmy filozofię naszej Kliniki.
Dziesięć lat wspólnego prowadzenia biznesu i 20 lat budowania spełnionej rodziny. Jesteście jak przysłowiowe dwie połówki…
K.D.M.: Wcale na siebie nie trafiliśmy! Zostaliśmy wyswatani przez przyjaciół.
K.M.: Mieliśmy dokładnie sprecyzowane oczekiwania co do tego, z kim chcielibyśmy spędzić życie.
K.D.M.: Nie jest tak, że we wszystkim się zgadzamy. W firmie wszyscy wiedzą, że można nam zadać dowolne pytanie i oboje z pełnym przekonaniem, z tą samą energią i pasją odpowiemy dokładnie na odwrót.
K.M.: Na szczęście dotyczy to takich sytuacji jak wybór stolika w kawiarni, decyzji: białe czy czarne, zielone czy czerwone. W sprawach zasadniczych i podejściu do życia kierujemy się tym samym systemem wartości.
Wspólny system wartości jest filarem Waszego związku?
K.D.M.: Mamy to szczęście, że tak. Oboje pochodzimy z domów, które są bardzo rodzinne, oparte na silnych, kumpelskich zasadach. Wiemy, że możemy na siebie liczyć, cokolwiek by się nie działo, że możemy się nawet o siebie pobić. Często się kłócimy, mamy różne zdania, inne pomysły. Obydwoje mamy bardzo silne charaktery, więc każdy uważa, że wie wszystko absolutnie najlepiej. Jednak na koniec wiemy, że zawsze możemy na siebie liczyć i w życiu, i w pracy.
Miłość, ale też i przyjaźń?
K.D.M: To zdecydowanie! Niewątpliwie jesteśmy dla siebie dobrymi kumplami. Co jest fajne.
K.M.: Oprócz siebie nawzajem mamy naprawdę niewielki krąg bliskich przyjaciół i współpracowników.
Czy podział ról w domu jest podobny do tego w firmie?
K.M.: W pracy ten podział jest naturalny. Żona wywodzi się z biznesu. Ja jestem lekarzem.
K.D.M.: Przez 20 lat byłam dyrektorem generalnym w korporacji.
W domu też jesteś dyrektorem?
K.D.M.: Mamy dwóch dyrektorów. (śmiech) Jesteśmy rodziną, w której jest dwóch dyrektorów, obydwu zarządzających. W firmie oczywiście mąż jest lekarzem i niepodzielnym autorytetem, choć ja też mam swoją opinię na temat tego, jak w klinice powinny wyglądać zabiegi. Natomiast z racji swojego doświadczenia zawodowego jestem niewątpliwie niepodważalnym autorytetem biznesowym. I tu z kolei mąż ma na każdy temat własne zdanie. A więc nic nie rodzi się u nas tak po prostu. Za to wszystkie rzeczy są przedyskutowane, przemyślane, przeanalizowane. Obydwoje lubimy planować. Nic nie zdarza nam się przypadkowo, nie żyjemy niespodziankami. Wiemy, co będzie za miesiąc, za kwartał, za cztery kwartały, za dwa lata.
Jesteście strategami?
K.D.M.: Zdecydowanie tak. Obydwoje jesteśmy strategami, chociaż oczywiście mamy inne temperamenty.
K.M.: Mamy też natury analityczne. Ja może bardziej niż żona…
K.D.M.: No nie wiem, wydaje mi się, że ja bardziej, ale OK. (śmiech)
Czy Wasze drogi kiedykolwiek się rozchodzą? Mam na myśli Wasze indywidualne pasje. O ile jest na nie miejsce…
K.D.M.: Chyba nie.
K.M.: Mało…
A te wspólne?
K.D.M.: Fakt jest taki, że nie mamy żadnych modnych pasji. Konie, golf, sztuka albo opera… To teraz takie modne. A u nas z tym ciężko.
K.M.: Nie ulegamy modom. Wszyscy kupują koty, my nie. Mamy staromodnego yorka.
K.D.M.: Niewątpliwie pasją jest dla nas rodzina. W nią inwestujemy swój czas. Spędzamy go z rodzicami, z najbliższymi, to jest dla nas ważne. Ja jestem pracoholiczką, więc wydaje mi się, że życie składa się z pracy i kilku pobocznych rzeczy. Mąż trochę dał się w ten mój świat wkręcić.
K.M.: Jestem nieco bardziej przyziemny i myślę, że na pasje trzeba mieć dużo czasu, którego nam brakuje. Trzeba je sukcesywnie pielęgnować, poświęcać się im.
K.D.M.: Pasją, która się do nas konkretnie przyczepiła, są podróże i te konsekwentnie zajmują nam połowę życia. Podróże, praca, rodzina – to nasze trio.
Czego Wam życzyć w nadchodzącym roku?
K.M.: Dalszego rozwoju… nowych klinik.
K.D.M.: Żeby nasze plany wyszły! Mamy bardzo ambitne, jak zwykle na granicy naszych możliwości, wierzymy jednak, że wszystko się uda. Podobno nie powinno się zapeszać, więc nie możemy wszystkiego zdradzić, ale trzymaj kciuki!
A prywatnie?
K.M.: Więcej podróży?
Wywiad: Justyna Moraczewska, Gala nr 25/2018
Zapraszamy na zabiegi w naszych klinikach w Warszawie, Katowicach, Łodzi i Krakowie.
Your Friday w Klinice Miracki to wyjątkowy czas, w którym możesz kompleksowo zadbać o Swoje…
Marzysz o aksamitnie gładkiej skórze bez zbędnych włosków? A może chciałabyś odmłodzić Swój wygląd, zredukować…
Czas na chwilę tylko dla Ciebie i Twojego naturalnego piękna. Rozpoczynamy Black Friday 2024 w…
Każda z nas pragnie czuć się pięknie i młodo w Swojej skórze. Świeży i promienny…
Aksamitnie gładka skóra bez zbędnych włosków to marzenie jak najbardziej do spełnienia, zwłaszcza jeśli zdecydujesz…
Jesień to doskonały czas, by kompleksowo zadbać o Swoją skórę, odżywić ją i nawilżyć oraz…