Skip to main content
medycyna estetyczna
,

„Żeby nie było śladów” – wywiad z doktorem Krzysztofem Mirackim dla Elle Man

28.06.2019

Magazyn Elle Man nr 2/2019, „Żeby nie było śladów” czyli o tym jak mężczyznom może pomóc medycyna estetyczna – wywiad z doktorem Krzysztofem Mirackim, ekspertem laseroterapii i pasjonatem wielu nowych technologii, lekarzem, którego cechuje niezwykły zmysł estetyczny oraz wyjątkowa dbałość o szczegóły.

Karina Dudek-Miracka i dr Krzysztof Miracki, właściciele jednej z najbardziej nowoczesnych klinik medycyny estetycznej, chirurgii plastycznej i kosmetologii w Polsce, nieustannie poszukują nowych rozwiązań i sięgają po najnowsze światowe technologie, aby zapewnić Pacjentom dostęp do tego co najlepsze.

Indywidualne podejście do każdego Pacjenta, rzetelność, uczciwość, bezwzględne bezpieczeństwo, wysoki standard, jedne z kluczowych wartości, które niezmiennie od ponad 10 lat wyznaczają kierunek działania Kliniki Miracki, zaowocowały zaufaniem Pacjentów i czterema już placówkami kliniki w Warszawie.

 

„Żeby nie było śladów

Pożegnanie z tribalem, szczęka Brada Pitta i „sześciopak” na brzuchu z własnego tłuszczu. Bez bólu i blizn. Szybko, skutecznie i dyskretnie. O tym, jak mężczyznom może pomóc medycyna estetyczna, rozmawiamy z dr Krzysztofem Mirackim.

Chciałbym, ale się boję – tak wielu mężczyzn podchodzi do zabiegów medycyny estetycznej. Boją się bólu, zniekształconych rysów twarzy, utraty mimiki. Jak Pan Doktor przekonałby ich, że jednak warto się odważyć?

Medycyna estetyczna wielu osobom kojarzyła się z zamrożonymi twarzami i nienaturalnie wielkimi ustami, które zamiast dodawać uroku, szpeciły. Ale to się zmienia. W tej chwili postrzegamy tę dziedzinę bardziej w kwestii regeneracji. Lekarze dążą do tego, żeby leczyć, czyli właśnie regenerować, działać przeciwstarzeniowo. Przedłużać zdrowy, młody wyglądd skóry, w jak najbardziej naturalnie i nieinwazyjnie. Dlatego myślę, że jest to bardziej medycyna regeneracyjna niż estetyczna –  i w tym kierunku będzie się dalej rozwijała. Nasz organizm jest lekarstwem na wiele chorób.

Brzmi obiecująco. Jak więc możemy wykorzystać nasz własny regeneracyjny potencjał?

Wystarczy wspomnieć choćby mezoterapia, gdzie preparat pozyskiwany jest z naszej krwi. Jest w nim  mnóstwo dobroczynnych substancji, które sprawiają, że tkanki szybciej się regenerują, są lepiej odżywione. Dzięki nim spowalniamy procesy degradacyjne, a co za tym idzie starzenie. I to nie tylko skóry, ale też innych tkanek, np. chrząstek. Stąd mezoterapię wykorzystuje się nie tylko w medycynie estetycznej, np. do mezoterapii, ale też w zabiegach ortopedycznych. W „regeneracyjny” trend bardzo dobrze wpisują się ponadto zabiegi, gdzie preparaty  pozyskujemy z tkanki tłuszczowej. Możemy wykorzystać je do ostrzykiwania twarzy, skóry głowy, aby przeciwdziałać łysieniu, a także przy lipotransferze (przeszczepie i modelowaniu tłuszczu), aby tkanka tłuszczowa lepiej się przyjęła.

To prawda, że z własnego tłuszczu można wyrzeźbić sześciopak na brzuchu?

Tak. Dzięki nowoczesnym metodom liposukcji naszą własną tkankę tłuszczową możemy wykorzystywać do modelowania sylwetki, np. wyrzeźbić w niej wspomniany sześciopak na brzuchu czy wszczepić ją w okolice klatki piersiowej, aby imitowała mięsień piersiowy większy. Stosujemy liposukcję wspomaganą laserem, ultradźwiękami, które rozbijają tkankę tłuszczową, ale nie uszkadzają przy tym naczyń krwionośnych czy nerwów. W związku z tym zabieg jest bezpieczniejszy, a okres rekonwalescencji krótszy niż w przypadku klasycznej liposukcji. Po 2-3 dniach pacjenci mogą normalnie funkcjonować, wracają do pracy i codziennej aktywności.

A dzięki poprawie wyglądu zyskują też pewność siebie i pozbywają się kompleksów. Co jeszcze przeszkadza im we własnym wyglądzie?

Idąc od góry, największym problemem jest dla nich nadmierna czy przedwczesna utrata owłosienia, czyli łysienie typu androgenowego. Choć nie mówią o tym głośno, utrata włosów to dla wielu z nich ogromny problem. Na wczesnym etapie łysienia dobrze sprawdzi się specjalny rodzaj mezoterapii, który hamuje wypadanie włosów, a jeszcze lepsze efekty przynosi w połączeniu z laseroterapią. Ale coraz bardziej popularny staje się też przeszczep włosów. Do niedawna robiliśmy go głównie za pomocą skalpela, którym wycinało się kawałek skóry z potylicy. Był to jednak zabieg mocno inwazyjny, wymagający długiego okresu rekonwalescencji i zostawiający blizny. Teraz mamy mniej inwazyjną technologię.

Na czym ona polega?

Dzięki niej pacjent szybciej dochodzi do siebie, a przeszczep dobrze się przyjmuje i jest mniej bolesny. Wymaga tylko znieczulenia miejscowego. I nie zostawia blizn, bo zamiast płatów skóry, pobieramy pojedyncze mieszki włosowe. Do momentu wszczepienia pozostawiamy je w odpowiednim dla nich środowisku soli fizjologicznej, często wzbogaconej mezoterapii. Dzięki temu cebulka nie obumiera. Po mniej więcej 3-6 miesiącach od zabiegu włosy zaczynają rosnąć. Co więcej, tę metodę możemy stosować nie tylko na głowie, ale i w okolicach brody, aby uzupełnić brakujące włoski. A że trend na brody wciąż mocno się trzyma, chętnych nie brakuje.

Tak jak i trend na tatuaże. Choć z drugiej strony coraz więcej osób decyduje się na usunięcie tych starych, np. z imionami byłych partnerek.

Wielu mężczyzn przychodzi do nas na usuwanie nieudanych i niechcianych tatuaży, o których mówią, że to błędy młodości. W tej dziedzinie bezkonkurencyjny jest laser pikosekundowy. Pojawił się na rynku ok. 5 lat temu i nasza klinika miała go jako pierwsza w Polsce. To była prawdziwa rewolucja, zwłaszcza w przypadku tatuaży kolorowych i wielobarwnych. Wcześniej, przy użyciu technologii nanosekundowych były one niemożliwe do usunięcia. Poza tym, te starsze technologie pozostawiały duże ryzyko powikłań w postaci zbliznowaceń. Natomiast lasery pikosekundowe zapewniają bardzo wysokie bezpieczeństwo. Mówię: lasery, bo mamy dwa bazujące na tej samej technologii, które różnią się od siebie długością skali. Dzięki temu możemy dobrać pacjentom optymalny plan zabiegowy.

Czyli zdarza się tak, że w przypadku bardzo rozbudowanych, wielobarwnych tatuaży część jest usuwana jednym laserem, część innym?

Tak, często umawiamy się na dwa terminy i robimy dwa różne zabiegi w dwóch klinikach. Radość pacjentów jest ogromna, gdy mogą się bezpiecznie pozbyć tych niechcianych tatuaży i nie zostanie po nich żadna blizna.

Mówiąc o laserach, musimy też wspomnieć o depilacji laserowej. To prawda, że coraz więcej mężczyzn się na nią decyduje?

Tak, mamy coraz więcej pacjentów, którzy chcą się pozbyć zbędnego owłosienia. Depilują wszystko. Od okolic intymnych, przez plecy, kark, aż po płatki uszu, nozdrza czy brwi. Zwłaszcza, od kiedy mamy najszybszy laser na rynku. Dla pacjentów płci męskiej to jest olbrzymie ułatwienie. Wcześniej zabieg epilacji na dużej powierzchni skóry, np. na plecach, wymagał dużego nakładu czasu, a panowie są niecierpliwi. W tej chwili całość trwa 10 minut.

Lasery mogą pomóc też w dość krępujących dolegliwościach np. przy grzybicy paznokci.

Ta przypadłość szczególnie występuje u biegaczy. Często zdarzają im się urazy paznokci, co sprawia, że są one źle ukrwione, a to sprzyja powstawaniu zmian grzybiczych. Tutaj właśnie z pomocą przychodzi laser o dwóch długościach fali – jedna z nich powoduje, że grzyby giną, a druga wspomaga ukrwienie płytki paznokcia. Zazwyczaj jest to kilka zabiegów w serii, a potem przez pół roku stosujemy zabiegi utrwalające. Co ważne, terapia jest zupełnie bezbolesna i nie pozostawia żadnych ran czy uszkodzeń.

Skoro mówimy o biegaczach, często ich problemem jest wychudzona twarz i zapadnięte policzki. Tutaj też pomoże medycyna estetyczna?

Oczywiście. W takich przypadkach możemy stosować preparaty z kwasem hialuronowym. Są nawet takie dedykowane mężczyznom, o nieco innym składzie. Dzięki nim jesteśmy w stanie bardziej wykonturować twarz, np. mocniej podkreślić linię szczęki i żuchwy. Ten efekt, i to zdecydowanie bardziej trwały, można też uzyskać, wykonując wspomniany lipotransfer, czyli przeszczepiając własną tkankę tłuszczową. Nawet u szczupłej osoby zawsze znajdzie się ok. 100 ml tkanki tłuszczowej, którą można przeszczepić.

Wynika z tego, że w gabinecie medycyny estetycznej  mężczyzna może zadbać o siebie od stóp po czubek głowy. A jak może sobie radzić z coraz bardziej widocznymi skutkami upływu czasu? Mówi się, że zmarszczki dodają charakteru, ale „chomiki”, czyli obwisłe policzki już nie.

Męska skóra jest gęstsza, grubsza. Jej starzenie przebiega mniej drastycznie niż u kobiet. Ale są takie obszary,  jak np. okolica dolnej powieki czy właśnie wspomniane przez Panią chomiki na policzkach, gdzie z wiekiem, wskutek utraty gęstości skóra zaczyna opadać i nie wgląda to korzystnie.

Można tu zastosować technologię HIFU, czyli sfokusowanych ultradźwięków o wysokiej częstotliwości, o której mówi się, że to tzw. lifiting bez skalpela. Skutecznie obkurcza skórę, ujędrnia ją i zagęszcza. Ponadto, okres rekonwalescencji jest bardzo krótki. A u mężczyzn jest to jeden z podstawowych warunków wykonywania zabiegów, bo nie chcą się do tego przyznawać. Dlatego efekty muszą być jak najbardziej naturalne i dyskretne.

 

Wywiad: Marta Krupińska, Elle Man nr 2/2019

 

Zapraszamy na zabiegi w naszych klinikach w Warszawie, Łodzi, Katowicach i Krakowie.

0